Mnóstwo- Ania z Wojtkiem, brat Wojtka z córką i Karolina- wszyscy razem autem. No i ja- naszym wspaniałym Pindolinem- drogi jak diabli i zeżera zasięg w telefonie ( naszpikowany kamerami itp. urządzeniami)
Na miejscu byłam o 19-tej, prześlicznie wyglądała Biała- o dziwo, tym razem zupełnie bielutka!- Strzała zaparkowana przed samym wejściem do Radia.. Myśliwiecka 3/5/7 to dla mnie ważne miejsce, w czasach mojej młodości jedynie PR program3 puszczał muzykę godną uwagi- audycje W. Manna, J. Chojnackiego dawały wgląd w to, czego się słucha za zelazną kurtyną..
Odebrałam swoją wejsciówkę i postanowiłam zaczekać na resztę załogi. Studio im. Agnieszki Osieckiej jest niewielkie, ludzi więcej niż miejsc- mi się to podobało, ponieważ siedzielismy na samym końcu sali nic nie widziałam, więc dolączyłam do tych, którzy stali - mogłam sie trochę "pobujać" i byłam ciutke bliżej sceny.
Jednak presja, że leci to na żywo przez radio mnie nieco hamowała.. Bastek śpiewał bez " udziwnień", które tak kocham..Jednak całość wypadła rewelacyjnie- trochę spokojniejszych utworów - "Wieczne Pytania"

- moje ukochane, zaanektowane przeze mnie odkąd pierwszy raz usłyszałam ten kawałek w całości, i dużo ognia- "Diabli Nadali", Rokowiec, Kramek..był też Sen o Victorii..Jak zwykle czas dziwnie sie skrócił..Po koncercie Siwy i Mateusz( dla mnie zawsze pozostanie " Dzieciakiem"- tak określiłam Go pytając Pana Technika Backline, czy beda razem pracować...)zwijali sprzęt, a ja szukałam Adasia, pamiętałam, że nazajutrz ma urodziny i chciałam złożyc Mu życzenia.Gdyby nie Kwiatek, nie poszłabym "za scene"- jakoś się wstydzę..tak już zostanie..Posiedziałam 10 -15 min., zamieniłam po zdaniu z każdym- no może z Pinchem więcej

i musiałam wyjść, żeby zdążyć na powrotny pociąg. Do Gdyni dotarłam coś kolo 6 rano..załamana na maxa- Tomasz uświadomił mi, że na kolejne spotkanie z dźwiękami na żywo muszę poczekać do lutego. To niefart ,bo akurat teraz BARDZO potrzebuje wsparcia energetycznego, tej siły, ktorą daje mi koncert Cree...no i Oni sami- jako Ludzie.